Osoby inwestujące w kryptowaluty są do takich sytuacji przyzwyczajone. Jednak dla tych, którzy nie ufają tej formie inwestycji jest to najlepszy dowód na to, że od świata krypto trzeba się trzymać z daleka. Mamy na myśli gwałtowne, teoretycznie niczym nieuzasadnione spadki, które mogą w ciągu kilku godzin zepchnąć cenę największej kryptowaluty o kilka poziomów. Na porządku dziennym są jednodniowe korekty rzędu 15-20 proc. W rzeczywistości zawsze mają one konkretne podstawy, a te najważniejsze omawiamy w naszym poradniku.
Granie na tzw. dźwigni, nazywanej też lewarem, jest powszechne – i to nie tylko na rynku kryptowalut. W dużym uproszczeniu polega to na tym, że inwestor (czy raczej gracz) przewiduje wzrosty lub spadki ceny danego aktywa, dlatego w swoisty sposób zakłada się z rynkiem o taki scenariusz podbijając stawkę na przykład dziesięciokrotnie.
Nie jest tajemnicą, że giełdy, jak i najwięksi inwestorzy, regularnie polują „na shorty” (czyli zakłady na spadek) oraz „longi” (zakłady na wzrosty), aby zlikwidować nadmiernie przelewarowane pozycje i móc odkupić dane aktywo na gigantycznym spadku. Ten schemat wciąż powtarza się na rynku kryptowalut.
Rynkiem walut cyfrowych sterują tzw. grube ryby, czyli inwestorzy posiadający najwięcej bitcoinów w swoich portfelach. Należą do nich również giełdy czy fundusze inwestycyjne. Gdy kolejny duży gracz chce wejść na rynek, ale aktualna cena jest relatywnie wysoka, to nie ma żadnego problemu z tym, aby zlecić wywołanie sztucznej paniki poprzez zainicjowanie krótkotrwałej wyprzedaży.
Zawsze jest to świetna okazja dla grubych ryb, aby się obkupić i dalej pompować rynek, zarabiając na tym dziesiątki, jeśli nie setki milionów dolarów.
Pod uwagę trzeba również brać najprostszy z możliwych scenariuszy, czyli właśnie realizację zysków. Żadne aktywo nie jest warte trzymania go w portfelu w nieskończoność. Kiedyś trzeba się nacieszyć owocami udanej inwestycji, czyli właśnie się zrealizować, choćby częściowo.
Wyobraź sobie, że ktoś ma 1000 bitcoinów kupionych jeszcze w czasach, gdy aktywo wyceniano na kilka dolarów. To zrozumiałe, że raz na jakiś czas realizuje zyski na lokalnych górkach, a każdy jego ruch jest od razu odnotowywany przez rynek, co wywołuje obawy wśród pozostałych inwestorów. Tak rusza tzw. panic sell.