Według wszelkich zestawień jeżdżenie po polskich autostradach jest niemal najdroższe w Europie. Wyższe uśrednione ceny za przejechanie 1 kilometra w komfortowych warunkach obowiązują jedynie we Francji i w Hiszpanii, jednak biorąc pod uwagę poziom zarobków automatycznie wskakujemy na szczyt zestawienia. O co tutaj chodzi? Dlaczego polskie autostrady są takie drogie? Poznaj najważniejsze przyczyny.
Gwoli ścisłości trzeba podkreślić, że drogie są tylko te polskie autostrady, które są zarządzane przez prywatne firmy. Odcinki pozostające w gestii państwa (a więc Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad) są o wiele tańsze. Problem w tym, że jest ich też o wiele mniej.
Biorąc pod uwagę wyłącznie ceny na autostradach koncesjonowanych, czyli zarządzanych przez prywatne firmy (np. Autostrada Wielkopolska), średnia cena za 1 kilometr waha się od 35 do 36 groszy! To bardzo dużo, o wiele drożej niż np. w bogatej Szwajcarii.
Niestety, umowy koncesyjne są zawierane na wiele lat i państwo nic nie może z tym faktem zrobić. Prywatni zarządcy mają wolną rękę w kwestii ustalania cen. A kierowcy muszą płacić lub jeździć objazdami.
Autostrady budowane w Polsce w ostatnich latach nie grzeszą jakością wykonania. Są odcinki, które dosłownie rozpadają się po kilku latach od oddania. Efekt jest taki, że trzeba je stale remontować. Doskonałym przykładem jest tutaj autostrada A4, która jest w permanentnym remoncie, ale koncesjonariusz ani myśli znieść z tego tytułu opłaty. Absurd godny naszego kraju.
Pobór opłat na bramkach to całkowity archaizm, od którego odchodzą wszystkie kraje w Europie, ale Polska nadal go stosuje. Dlaczego? Trudno powiedzieć. Pewne jest natomiast jedno: przez bramki tworzą się korki, drastycznie spada komfort podróżowania autostradami, a do tego rosną ceny. W końcu bramkę muszą obsługiwać ludzie, którym trzeba zapłacić pensję. System winietowy byłby o wiele tańszy i wygodniejszy, ale jakoś nikt nie kwapi się do jego wprowadzenia.
Autostrady w Polsce są budowane w taki sposób, aby łączyły główne ośrodki miejskie. I dobrze. Problem w tym, że jednocześnie drastycznie spada ranga innych, sąsiednich tras. Te albo nie są remontowane, albo są tak niebezpieczne, że kierowcy wolą zapłacić więcej, ale podróżować w wygodniejszych warunkach.
Z drugiej strony autostrad w naszym kraju wciąż jest tak mało, że wybór alternatywnej drogi czasami po prostu nie wchodzi w grę i jest nieopłacalny – zarówno z uwagi na koszt paliwa, jak i o wiele dłuższy czas dojazdu na miejsce.
Wniosek? Trzeba płacić i nie dyskutować, przynajmniej do czasu, aż nie skończą się obowiązujące obecnie umowy koncesyjne. A to niestety potrwa jeszcze wiele, wiele lat.