Leasing jest bardzo atrakcyjną alternatywą dla kredytu samochodowego, która od kilku lat jest też dostępna dla osób nieprowadzących działalności gospodarczej. Leasingując auto możemy liczyć na zdecydowanie niższy koszt takiego produktu, w stosunku chociażby do kredytu gotówkowego. Jednym z większych minusów leasingu jest jednak fakt, że klient firmy leasingowej jest jedynie użytkownikiem, a nie właścicielem pojazdu – przynajmniej do momentu zapłacenia ostatniej raty i wykupu auta. To pociąga za sobą konkretne konsekwencje, także związane z ubezpieczeniem samochodu.
Jak wiadomo leasingowane są praktycznie tylko nowe lub maksymalnie kilkuletnie samochody, a i tak wówczas tylko takie o dużej wartości (luksusowe, nietypowe). Nic więc dziwnego, że leasingodawca, czyli de facto właściciel auta, chce maksymalnie zabezpieczyć swój majątek. Dlatego decydując się na leasing musisz mieć świadomość, że do jego kosztu zostanie doliczony pełen pakiet ubezpieczeń OC i AC. Drogi pakiet.
Nie licz na to, że firma leasingowa zgodzi się na wybór dowolnego pakietu. Niemal na pewno będzie to bardzo zaawansowana opcja ubezpieczenia, chroniąca samochód od wszelkich możliwych szkód i kradzieży. W zdecydowanej większości przypadków ubezpieczenie zaproponuje Ci sam leasingodawca – w praktyce jest to bowiem firma powiązana z bankiem współpracującym z dilerem samochodowym, a banki, jak powszechnie wiadomo, zarabiają krocie właśnie na ubezpieczeniach.
Wybór konkretnego pakietu ubezpieczeń komunikacyjnych zawsze leży w gestii firmy leasingowej. Normą jest, że polisa AC jest skonstruowana w taki sposób, aby maksymalnie chroniła interes leasingodawcy. Z pewnością zostaniesz zatem zobligowany do opłacenia ubezpieczenia:
Bardzo ważną kwestią, która istotnie wpływa na ostateczną wysokość składki AC, jest także zagwarantowanie sobie przez firmę leasingową utrzymania stałej sumy ubezpieczenia przez cały okres trwania leasingu.
Wniosek? Tak skonstruowana polisa AC jest bardzo droga i prawdopodobnie nie zdecydowałby się na nią żaden prywatny właściciel samochodu. Firma leasingowa się tym nie przejmuje, bo przecież i tak polisę opłaca leasingobiorca.
Jest to oczywiste, w końcu użytkownik auta nie jest jego właścicielem. Jeśli więc dojdzie do jakiejkolwiek szkody, to środki na jej usunięcie zostaną przekazane leasingodawcy. W praktyce zwykle i tak kończy się na naprawie bezgotówkowej w salonie, w którym zostało nabyte auto.
Bardzo skomplikowana jest jednak sytuacja, w której ubezpieczyciel orzeka szkodę całkowitą. Wówczas określana jest wartość auta i taka suma trafia do leasingodawcy. Jeśli jest ona wyższa niż suma rat pozostałych do ustania leasingu oraz kwoty wykupu pojazdu, wówczas użytkownik otrzyma tę różnicę na konto i dodatkowo będzie mógł dysponować wrakiem.
Jeśli jednak szkoda całkowita będzie miała miejsce we wczesnym okresie spłaty leasingu, to może się okazać, że wypłacona przez ubezpieczyciela kwota nie pokryje zobowiązania wobec leasingodawcy. Wówczas różnicę będzie musiał wyrównać użytkownik auta.