Raty 0%? Lepiej uważaj!

Maciej Piwowski
05.10.2017

Nie wszystkich Polaków stać na to, aby kupić za gotówkę sprzęt wart kilka tysięcy złotych. Z myślą o nich powstał system ratalny, który umożliwia odebranie np. nowego telewizora ze sklepu i spłacanie go w kilku, kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu ratach. Warto pamiętać, że raty to tak naprawdę kredyt, na którym bank musi zarobić. Skąd zatem tak popularne ostatnio oferty „rat 0%”? Gdzie jest haczyk? Przeczytaj.

Ubezpieczenie

W zdecydowanej większości przypadków sklepy oferujące raty 0% wymuszają na klientach wykupienie dodatkowego ubezpieczenia, które najczęściej chroni przed skutkami utraty pracy (wówczas raty spłaci ubezpieczyciel). Takie ubezpieczenie niestety jest drogie i może wynieść nawet 10-15% wartości towaru!

Wielokrotnie można się spotkać z sytuacją, w której sklep (a za jego pośrednictwem bank) uzależnia przyznanie kredytu ratalnego od tego, czy klient wykupi dodatkowe ubezpieczenie. Wówczas trudno już mówić o ratach 0%, skoro dochodzi dodatkowy – i to niemały – koszt.

Przedłużenie gwarancji

Niektóre sklepy stosują bardzo nieetyczną taktykę uzależniania przyznania rat 0% od tego, czy klient wykupi przedłużenie gwarancji. Są to produkty ubezpieczeniowe, które wiążą się z dużymi kosztami i przy płatności gotówkowej mało kto się na nie decyduje.

Przedłużenie gwarancji może kosztować nawet 20% wartości przedmiotu, co już całkowicie podważa sens skorzystania z oferty ratalnej. Warto uważać na takie pułapki.

Produkty dodatkowe

Bank nie ma żadnego interesu w udzielaniu kredytu ratalnego na 0%. Dlatego bardzo często klient jest zaskakiwany ofertą przyznania mu np. karty kredytowej czy koniecznością założenia konta bankowego. Informacja na ten temat musi znaleźć się w umowie, dlatego nigdy nie bierz żadnych rat bez dokładnego zapoznania się z jej zapisami.

Prowizja

Czasami można się spotkać z sytuacją, w której bank zażąda prowizji za udzielenie kredytu ratalnego. Nie są to zwykle duże kwoty, ale jeśli klient ma dopłacić np. 200 złotych do kredytu wartego 2000 złotych, to robi się już z tego całkiem spore oprocentowanie.

Dlatego zawsze do ofert w stylu „raty 0%” należy podchodzić z ograniczonym zaufaniem i dokładnie sprawdzić, czy nie kryją się tutaj jakieś dodatkowe koszty. Czasami bardziej opłacalne może być nawet zaciągnięcie kredytu gotówkowego lub skorzystanie z limitu na karcie kredytowej.

Pan płaci, pani płaci...

Nawet jeśli uda Ci się znaleźć sklep, który rzeczywiście oferuje raty 0% bez żadnych gwiazdek, to musisz mieć świadomość, że zakupiony sprzęt sumarycznie i tak będzie droższy niż np. w sklepie internetowym. Takie promocje oferują wyłącznie punkty stacjonarne i duże sieci handlowe, które narzucają spore marże na swoje produkty.

Tak naprawdę na raty 0% zrzucają się więc wszyscy klienci takiego sklepu, którzy dopłacają do towarów 5-10% w porównaniu do najtańszych ofert. Po raz kolejny potwierdza się więc stara ekonomiczna zasada Miltona Friedmana: nie ma darmowych obiadów.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie