Wakacje kredytowe to jedna z głównych propozycji rządu mających nieco ulżyć kredytobiorcom w dobie gwałtownie rosnących kosztów obsługi kredytu (efekt podnoszenia stóp procentowych). Pomysł wydaje się być bardzo atrakcyjny: raz na kwartał posiadacz kredytu będzie mógł przesunąć płatność raty bez dodatkowych kosztów. W tym rozwiązaniu tkwi jednak kilka ostrych haczyków, które omawiamy w naszym poradniku.
Na początek trzeba wyjaśnić, że wakacje kredytowe nie oznaczają „podarowania” kredytobiorcy raty, ale jedynie przesunięcie jej spłaty. Niestety, poziom wiedzy ekonomicznej w polskim społeczeństwie jest bardzo niski, dlatego na tym polu może dochodzić do wielkich nieporozumień. Zapamiętaj więc: i tak będziesz musiał zapłacić tę ratę, tylko w nieco późniejszym terminie.
Przesuwanie płatności rat kredytu może niestety doprowadzić do sytuacji, w której w pewnym momencie nastąpi coś na kształt kumulacji zobowiązań w stosunku do banku. Jeśli np. skorzystasz z wakacji kredytowych w czerwcu, to może się okazać, że w sierpniu czy we wrześniu będziesz mieć do zapłacenia dwie raty jednocześnie. To będzie olbrzymi problem dla domowego budżetu.
Nie ma się co oszukiwać: wakacje kredytowe mogą zachęcać osoby nieroztropne finansowo do tego, aby jeszcze zwiększyć poziom swojego zadłużenia. Skoro bank przesunął płatność raty, to znaczy, że w danym miesiącu mamy do dyspozycji więcej pieniędzy. Nowy telewizor na raty? Super pomysł! Oczywiście piszemy to ironicznie, chcąc pokazać sposób myślenia wcale nie tak małej grupy kredytobiorców.
Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że wakacje kredytowe mogą być jakąś formą pomocy wyłącznie dla osób, które w danym miesiącu mają jakiś spory, nieprzewidziany wydatek i zwyczajnie brakuje im środków na zapłacenie raty. Nie może to być natomiast forma notorycznego odkładania swojego zobowiązania na później, ponieważ groziłoby to wpadnięciem w spiralę zadłużenia i powstaniem sporych zaległości w stosunku do banku.