Inflacja – największy wróg naszych oszczędności

Piotr Kowalczyk
12.03.2016

Czy 2 złote mogą być warte 1,50 zł? Owszem, mogą, o czym wie każdy, kto choć trochę orientuje się w zasadach ekonomii. Nie jest bowiem ważne, jaka jest nominalna wartość pieniądza, ale jaką siłę nabywczą ten pieniądz ma. Zależy to już od inflacji, czyli poziomu cen dóbr i usług w gospodarce. Im jest ona wyższa, tym uboższe staje się społeczeństwo i tym mniej realnie pieniędzy mamy na swoich kontach.

Czym w praktyce jest inflacja?

Zjawisko, o którym piszemy, doskonale rozumieją osoby pamiętające czasy denominacji w Polsce, a wcześniej szalejącej hiperinflacji. Z dnia na dzień okazało się, że miliony złotych, jakie wówczas zarabialiśmy, nie są warte funta kłaków (dobry przykład to chociażby książeczki mieszkaniowe ze zgromadzonym na nich, bezwartościowym kapitałem). Dziś na szczęście aż tak źle nie jest, jednak inflacja nadal może poważnie zagrażać naszym oszczędnościom.

Gdy inflacja idzie w górę, to nagle okazuje się, że mając 100 złotych możemy za tę kwotę kupić znacznie mniej niż w okresie niskiej inflacji. To ekonomiczny paradoks, którego istnienie naprawdę warto sobie uzmysłowić.

Poziom inflacji regulują banki centralne wszystkich krajów świata, którym zależy na tym, aby wskaźnik ten pozostawał na względnie niskim poziomie. Czasami się to nie udaje, a w historii mieliśmy dość przykładów na katastrofalny wpływ wysokiej inflacji na gospodarkę. Wystarczy wspomnieć załamanie w Argentynie, Wenezueli, Ekwadorze, Grecji, a nawet w Polsce z okresu schyłku PRL.

Jak mierzy się inflację?

Powszechnie stosowaną miarą inflacji jest wskaźnik CPI, czyli consumer price index. Uwzględniane są w nim ceny konsumpcji w danym kraju. CPI w Polsce mierzy się około 15 dni po zakończeniu każdego miesiąca. Ceny bada Główny Urząd Statystyczny, który bierze pod uwagę comiesięczną wartość około 1400 towarów – w tym pieczywa, mebli, sprzętu RTV i AGD, gazet czy owoców. W statystykę włączane są też ceny usług oferowanych przez około 35 tysięcy punktów handlowych i usługowych.

Mając tę wiedzę Główny Urząd Statystyczny ocenia, jak zmieniają się ceny poszczególnych towarów i usług. Konfrontuje je z wysokością także mierzonego regularnie średniego wynagrodzenia. Następnie analizowany jest udział danych produktów i usług w budżetach domowych Polaków. Statystycznie bowiem najwięcej wydajemy na jedzenie i napoje bezalkoholowe, media, paliwo i napoje alkoholowe oraz wyroby tytoniowe. Jeśli ceny tych towarów wzrosły, to inflacja także idzie w górę.

Co ma inflacja do naszych oszczędności?

Rozumiejąc powyższe zasady dotyczące inflacji łatwo jest sobie uzmysłowić, że jej wysoki wskaźnik jest wielkim wrogiem naszych oszczędności. Dlaczego? Oto przykład:

Wyobraźmy sobie, że inflacja wynosi 2%. Jeśli na koncie oszczędnościowym zgromadziliśmy np. 10.000 złotych, to realna wartość tych pieniędzy to 9.800 złotych. Gdyby jednak inflacja wzrosła do 5%, wówczas jesteśmy ubożsi o kolejnych 300 złotych. Po prostu za 10.000 złotych możemy kupić mniej towarów i usług niż w przypadku 2% inflacji.

Dlatego tak ważne jest rozsądne gromadzenie oszczędności i zdywersyfikowanie ryzyka utraty wartości naszych pieniędzy. Jak to zrobić? Nie trzymać środków na zwykłym rachunku bankowym, ale przynajmniej na koncie oszczędnościowym, którego oprocentowanie zniweluje negatywne skutki inflacji. Można także pokusić się o inwestycje, takie jak zakup gruntu, mieszkania czy złota. Wszystkiego, co w dłuższej perspektywie czasowej raczej nie będzie drastycznie tracić na wartości.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie