Wybór produktów ubezpieczeniowych jest dziś ogromny. Ubezpieczyć można się od wszelkiego ryzyka, również tego czysto hipotetycznego. Wciąż największa popularnością, obok polis komunikacyjnych, cieszą się te obejmujące ochroną nasze nieruchomości. Wybierając ubezpieczenie mieszkania nawet nie bierz pod uwagę najtańszych produktów. Dlaczego? Oto kilka argumentów.
Przede wszystkim warto wczytać się w warunki polisy. Już ta lektura powinna Ci uzmysłowić, że naprawdę nie ma sensu ubezpieczać domu czy mieszkania „po taniości”. Najtańsze polisy nie obejmują wielu prawdopodobnych zdarzeń, na przykład skutków przepięcia w instalacji elektrycznej, a jest to o wiele większe ryzyko niż nawet włamanie.
W trakcie lektury Ogólnych Warunków Umowy zwróć uwagę na sekcję poświęconą wyłączeniom odpowiedzialności firmy ubezpieczeniowej. Szybko się przekonasz, dlaczego dana polisa jest taka tania w porównaniu z wyższymi pakietami. Ubezpieczyciel może umywać ręce np. od zalania mieszkania w wyniku awarii czy oberwania chmury, uszkodzenia wyposażenia przez dziecko czy utraty niektórych przedmiotów podczas włamania. Taka polisa to żadna ochrona.
Suma ubezpieczenia to nic innego jak maksymalna kwota, na jaką ubezpieczyciel wycenił Twoją nieruchomość oraz jej wyposażenie. Normą jest, że w przypadku tych najtańszych polis sumy ubezpieczenia są zaniżane. W efekcie musisz się liczyć z tym, że np. ubezpieczyciel wypłaci Ci tylko 5000 zł za skradzione wyposażenie, choć to było warto kilkakrotnie więcej.
Popularność tanich polis ubezpieczeniowych mieszkania wynika przede wszystkim z tego, że wykupujące je osoby nie czytają warunków i z góry zakładają, że skoro mają ubezpieczenie, to wszystko będzie w porządku. No, nie do końca. Te najtańsze polisy rzeczywiście mają działanie raczej psychologiczne, natomiast ich rzeczywista przydatność pozostaje kwestią mocno dyskusyjną.