Wielu z nas z niepokojem obserwuje sytuację za naszą wschodnią granicą i martwi się bardzo napiętymi relacjami międzynarodowymi. Warto być przygotowanym na różne scenariusze, również na gruncie finansowym. Jednym z ciekawszych zagadnień jest to, co dzieje się z kredytem – na przykład hipotecznym – w momencie wybuchu wojny na terytorium kraju, w którym zaciągnięto zobowiązanie. Wyjaśniamy to w naszym poradniku.
Wybuch konfliktu zbrojnego nie jest okolicznością, która „wymazuje” zadłużenie wobec banku. Kredyt nadal trzeba spłacać – i to nawet jeśli finansowany przedmiot, w tym nieruchomość, zostanie zniszczony w wyniku działań wojennych.
W wyjątkowych sytuacjach, a do takich bez wątpienia zaliczymy wojnę, możliwe jest zawieszenie spłaty rat, natomiast żaden bank nie podaruje nam długu.
Jeśli wojna skończy się tragicznie dla posiadacza kredytu, który np. zginie na froncie, to niestety nadal nie jest to okoliczność, która uwalnia rodzinę od zobowiązania wobec banku. Ten będzie się domagać spłaty kredytu od spadkobierców kredytobiorcy, którymi najczęściej są członkowie najbliższej rodziny.
Jeśli zmarły pozostawił testament, to spadkobiercami kredytu są osoby w nim wskazane. Jeśli nie ma spadkobierców lub wszyscy solidarnie odrzucą spadek, odpowiedzialność przechodzi na dalszych krewnych – i tak do skutku.
Z kolei w przypadku wspólnie zaciągniętego kredytu, obowiązek spłaty przechodzi na drugiego kredytobiorcę – banku niestety nie będzie interesować, że np. żona znalazła się w trudnej sytuacji po stracie męża. Może jedynie zgodzić się na wydłużenie okresu spłaty w celu obniżenia wysokości miesięcznej raty lub na czasowe odroczenie dalszego spłacania zobowiązania.