Prawie każdy przedsiębiorca zastanawiający się nad zakupem nowego samochodu w pierwszej kolejności bierze pod uwagę opcję wzięcia go w leasing. W dzisiejszych czasach nie ma żadnego problemu z otrzymaniem oferty w każdym salonie samochodowym. Dilerzy kuszą niskim wkładem własnym, długim okresem spłaty, atrakcyjnym oprocentowaniem. Gdy jednak przychodzi co do czego, może się okazać, że leasing wcale nie jest takim świetnym rozwiązaniem.
W reklamach producenci samochodów bardzo często kuszą niesamowicie atrakcyjnym oprocentowaniem leasingu. Spotyka się nawet oferty od 101%. Oczywiście z gwiazdką. Takie oprocentowanie jest możliwe wyłącznie w sytuacji, gdy przedsiębiorca dokona wysokiego wkładu wkładu własnego i zaciągnie kredyt (bo tym de facto jest leasing) na okres maksymalnie 2 lat.
W praktyce oznacza to, że użytkownik samochodu (w leasingu przedsiębiorca nie jest właścicielem auta) będzie płacić bardzo wysoką ratę miesięczną. Jeśli w firmie potrzebne są duże koszty, to nie ma problemu. Ale w przypadku małych działalności takie rozwiązanie nie wchodzi w grę. Wówczas trzeba się liczyć z oprocentowaniem rzędu nawet kilkunastu procent!
Wniosek: leasing w większości przypadków jest po prostu drogi.
Leasingobiorca nie ma tutaj nic do gadania i musi zapłacić za komplet ubezpieczeń samochodu, w dodatku w towarzystwie ubezpieczeniowym wskazanym przez leasingodawcę (czasami banki dają tutaj wolną rękę). Jak się pewnie domyślasz nigdy nie będzie to najtańszy ubezpieczyciel, ale z reguły PZU, Allianz czy Warta.
Wniosek: będzie drogo. A nawet bardzo drogo i nic z tym nie zrobisz.
Leasingodawca nigdy nie zgodzi się na to, aby auto było serwisowane np. w garażu u Mirka. Musi to być ASO, a jak się pewnie domyślasz ceny usług w autoryzowanych stacjach są minimum trzykrotnie wyższe. Koszt poniesiesz Ty, ale bank zmusi Cię do tego, abyś nie dyskutował.
Wniosek: na czas obowiązywania leasingu musisz pożegnać niezależnych mechaników i płacić więcej za fajną pieczątkę w książce serwisowej.
Fotoradar zrobił Ci zdjęcie. Zdarza się. Problem w tym, że jeśli masz auto w leasingu, to mandat trafi do leasingodawcy. A ten oczywiście przekaże go Tobie, jednak policzy sobie za obsługę – może to być np. 100 złotych za wysłanie listu! Takich kwiatków w okresie użyczenia pojazdu może być znacznie więcej.
Wniosek: Jeśli lubisz niezależność i nie chcesz być skubany przy każdej okazji, to leasing nie jest dla Ciebie.
Z wzięciem samochodu w leasing nie jest więc aż tak różowo, jak mogłoby się wydawać. Owszem, dla dużych firm nadal jest to najkorzystniejsza opcja, jednak jeśli prowadzisz małe przedsiębiorstwo i samochód jest Ci tak naprawdę potrzebny do dojeżdżania do biura, to poważnie zastanów się nad zakupem gotówkowym.