Ubezpieczenie „anglika”? Sięgniesz głęboko do kieszeni

Andrzej Winnicki
01.06.2023

Po polskich drogach jeździ coraz więcej samochodów przystosowanych do ruchu lewostronnego, czyli tzw. „anglików”. Co ważne, od kilku lat obowiązują przepisy, zgodnie z którymi nie ma już konieczności pełnego dostosowania takiego auta do naszego kierunku ruchu (czyli dokonywania tzw. przekładki). Samochody sprowadzone z Wielkiej Brytanii kuszą niską ceną, jednak trzeba pamiętać, że ubezpieczenie takiego auta może mocno uderzyć po kieszeni. Dlaczego? Wyjaśniamy to w naszym poradniku.

Ubezpieczyciele krzywo patrzą na „angliki”

Samochody fabrycznie przystosowane do ruchu lewostronnego są autami podwyższonymi ryzyka – przynajmniej w ocenie ubezpieczycieli. Znajduje to odzwierciedlenie w cenach obowiązkowego ubezpieczenia OC – należy się spodziewać stawki minimum o 30 proc. wyższej w porównaniu z „normalnym” samochodem.

Nie bez znaczenia jest również to, że ewentualna naprawa samochodu sprowadzonego z UK może być droga i kłopotliwa z uwagi na niską dostępność części oraz ich wyższe ceny. Ubezpieczyciele przy wycenie OC, ale także AC, uwzględniają prognozowane koszty usuwania szkód komunikacyjnych, co wypada niekorzystnie dla właścicieli aut z kierownicą po prawej stronie.

Co ważne, dla ubezpieczycieli nie ma znaczenia, czy samochód został przystosowany do prawostronnego ruchu drogowego. Już sam fakt, że pierwotnie był to „anglik” spowoduje znaczący wzrost wyceny polisy OC i AC.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie